- Pomimo wszystko należy mu się szacunek. To jednak
nasz ojciec. - Oraz połowy populacji tego hrabstwa - mruknął Woodrow pod nosem. Woodrow, ma się rozumieć, mocno przesadził, ale bracia przyjęli uwagę w milczeniu. Tatuś miał swoje sekrety, robił, co chciał, mógł z łatwością zaludnić średniej wielkości miasteczko, takie na przykład Tanner's Crossing. - Reese ma rację - podjął, wracając do zasadniczego tematu. - Nie spotkaliśmy się tutaj, żeby osądzać staruszka. Mamy uporządkować bałagan, który nam łaskawie zostawił. Reese zerknął niecierpliwie na zegarek. - Zatem do rzeczy. Muszę wracać do Austin, jutro wcześnie rano mam poważaną operację. - Pospieszmy się, chłopcy - w głosie Woodrowa zabrzmiała kąśliwa nuta - bo naszemu doktorkowi milion albo dwa przejdą koło nosa. 7 - Spokój, głupki. Mamy ważniejsze sprawy. Reese mierzył przez chwilę Woodrowa wściekłym spojrzeniem. Ten naturalnie chciał się poderwać, gotów do bójki, ale powstrzymał się na widok groźnej miny Asha. - Ojciec nie zostawił testamentu - podjął Ash. - Sami musimy wycenić i podzielić spuściznę. Dopóki tego nie zrobimy, musimy wspólnie prowadzić ranczo. Reese poderwał głowę. - Jak to? Nie mogę zajmować się ranczem. Jestem chirurgiem, mam swoją praktykę. - Wszyscy mamy swoje zobowiązania - stwierdził Ash spokojnie. - Nie mamy innego wyjścia. Każdy poświęci tyle czasu, ile będzie mógł. Dopóki nie sprzedamy rancza. Woodrow zerwał się z kanapy. - Nie możemy sprzedać Tanner Ranch! To nasza ziemia, od pokoleń należy do rodziny. - I miejmy nadzieję, że tak zostanie - uspokoił go Ash - ale nie możemy podjąć żadnej decyzji, dopóki majątek nie zostanie wyceniony. W tej chwili nie wiemy, na czym stoimy i z finansowego, i z prawnego punktu widzenia. Woodrow i Rory spochmurnieli na myśl o ojcowskiej lekkomyślności, Reese zapatrzył się w okno. - A co z Whitem? - rzucił po chwili przez ramię. - Należałoby go tu ściągnąć. - Zostawiłem mu wiadomość na sekretarce. Jeśli odsłucha na czas, dołączy do nas. Woodrow chrząknął. 8 - Nie przyjechał na pogrzeb, dlaczego miałby pojawić się teraz? - A po co miał przyjeżdżać? - wziął nieobecnego w obronę Reese. - Ojciec traktował go jak śmiecia.