To właśnie jej pragnął. Rozumiała to, ale nie mogła sobie
wyobrazić, że znów będą razem. Przepaść, która powstała między nimi, była nie do przeskoczenia. Diaz zdradził ją w najgorszy i najboleśniejszy z możliwych sposobów, a zdolność przebaczania nie była najmocniejszą stroną Milli. Już dawno uznała, że żywienie urazy wcale nie jest takie straszne. Mogła to robić bardzo długo. Diaz nie troszczył się o nią z czystej dobroci serca. Opiekował się nią tak, jak wilk opiekuje się swoją ranną waderą. Odczuła to roszczenie, żądanie siebie, już za pierwszym razem, gdy się kochali. Diaz z własnej woli nie wyrzekłby się Milli. Wiedziała, że grozi jej ze strony Diaza niebezpieczeństwo. Wiedziała. Nie fizyczne, w ten sposób Diaz by jej nie skrzywdził. Ale uczuciowo i emocjonalnie mógł ją zniszczyć, a ona już żadnych nowych ciosów by nie zniosła. Wiedziała, że powinna zacząć przymierzać się do opuszczenia tego domku, który był świadkiem jej kompletnego załamania, a potem pierwszych oznak powrotu do normalności. Potrzebowali jej Poszukiwacze. Musiała coś robić, cokolwiek, byle tak nie wegetować. Musiała odkleić się od Diaza. Ale to wymagałoby jakiegoś starcia, postawienia sprawy na ostrzu noża, a an43 430 Milla zdecydowanie nie czuła się na siłach. Była tak potwornie zmęczona myśleniem, wyczerpana odczuwaniem. Wystarczająco wiele energii zabierało jej utrzymywanie się przy życiu. Pewnego dnia, gdy Diaza nie było, Millę naszła ochota, by zadzwonić do Poszukiwaczy, pogadać z Joann. Niestety, najwyraźniej zapomniała wyłączyć swoją komórkę po przyjeździe i teraz bateria była już zupełnie rozładowana. Chciała skorzystać z telefonu stacjonarnego, który stał w domku, ale okazało się, że można z niego uzyskać jedynie połączenie lokalne, żadnych międzymiastowych. Milla siedziała, wpatrując się intensywnie w aparat, usiłując przypomnieć sobie kombinację cyfr, która pozwoliłaby przenieść koszt połączenia na jej domowy telefon. Ale jedynym numerem, który zdołała sobie przypomnieć, był jej osobisty numer ubezpieczenia. Wiedziała, że zdecydowanie nie o to chodzi. Wrócił Diaz i zastał ją medytującą nad telefonem. - Co robisz? - Próbuję zadzwonić do biura. - Po co? - zapytał zwyczajnie. Spojrzała na niego ze zdziwieniem, odpowiedź wydawała się jej oczywista. - Bo minęły już trzy tygodnie i muszę sprawdzić, co tam się dzieje. - Dają sobie radę bez ciebie. - Skąd wiesz? - syknęła z irytacją. - Dzwoniłem. an43 431 - Kiedy? Czemu nie dałeś mi porozmawiać z Joann? - Dzwoniłem dwa razy Raz, żeby powiedzieć im, gdzie jesteśmy. Drugi raz, by uprzedzić, że trochę tu zabawimy. Zauważyła, że zupełnie zignorował jej pytanie o rozmowę z Joann.