- Przyniosę ci jedzenie - powiedziała wreszcie.
- Dziękuję - odpowiedział. Chwila ciszy, a potem rozległy się słowa: - A tak przy okazji, dostałam twój e-rnail. Z obowiązującymi zasadami. - I na pewno masz coś do powiedzenia na ten temat - po wiedział do mikrofonu i niemal stanęły mu przed oczami jej wargi, nagle zaciśnięte. -Czy niektóre punkty można by negocjować? Upór w każdej sytuacji, pomyślał. -Raczej nie. Z głośnika rozległo się jej westchnienie. -Ten interkom jest taki bezosobowy. -Tak musi być, Lauro. Poniżej, w kuchni, Laura uderzyła lekko czołem w ścianę. Co za uparciuch! Przez chwilę milczał, a potem zapytał: - O co ci chodzi, Lauro? O co jej chodzi? O normalność. O osiągnięcie normalności, zanim przyjedzie Kelly. Lecz wiedziała, że Richard łatwo nie zrezygnuje. -Och, o nic - powiedziała słodko. - Wiesz, i tak znajdę sposób, żeby obejść te twoje zasady. Zwłaszcza zakaz chodzenia po domu w nocy. Lubię noc. Lubię pić gorącą czekoladę w ciemności. Lubię patrzeć w gwiazdy. -No to powinnaś się dobrze czuć w tym domu. -Szczerze mówiąc, tak właśnie jest. Richardowi zależało, żeby czuła się u niego dobrze. Rano przyjeżdża Kelly, więc tym bardziej chciał, by Laura została, zwłaszcza po porannym telefonie od Katherine Davenport, która nie zdołała w tak krótkim czasie znaleźć wykwalifikowanego zastępstwa. Richard uznał, że jest na niego wściekła i wcale się nie rozglądała za kimś na miejsce Laury. Kilka minut później rozległo się pukanie do drzwi. Richard podszedł bliżej i spojrzał przez wizjer. -Zostaw to przed drzwiami. Pokazała drzwiom język. -Doprawdy urocze, panno Cambridge - stwierdził oschle. Laura uśmiechnęła się słabo i odstawiła tacę. -Panie Blackthorne, co do ostatniej nocy... Richard jęknął, po czym nacisnął guzik interkomu znajdujący się koło drzwi. -Niedobrze, że cię dotknąłem. -Dlaczego? Zamrugał powiekami. -Jesteś opiekunką mojej córki. -I jestem pod ręką, prawda? - postanowiła go podręczyć. -Słucham? Skrzywiła się, słysząc kąśliwy ton jego głosu. -No, cóż, mieszkam tutaj i jestem kobietą, i ... -... i aż miło na ciebie popatrzeć - dokończył, choć Laura nie to chciała powiedzieć. Jej wargi wykrzywiły się z goryczą. Niemal chciałaby mieć tyle blizn, co Blackthorne. Wtedy miałaby pewność, że mężczyzn pociąga w niej nie tylko jej wygląd. - Nie to miałam na myśli.