rodowitym nowoorleańczykiem.

  • Samantra

rodowitym nowoorleańczykiem.

06 February 2023 by Samantra

Matce nie spodoba się na pewno. Nie będzie dla niej „dość dobry” jak na wspólnika. Będzie broniła swojego statusu, będzie się bała, że „ludzie zaczną mówić”. I raczej nie zgodzi się na podobne przedsięwzięcie. Gloria nie bardzo wiedziała, co z tym fantem zrobić. ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY CZWARTY Klub nazywał się Rack. Położony na obrzeżach Dzielnicy Francuskiej, z dala od legalnych lokali i niedostępny dla turystów, otwierał podwoje o północy, a kończył działalność o świcie. Obsługiwał klientelę o dość nietypowych gustach seksualnych - sadyści, masochiści, miłośnicy skórzanej bielizny, kolców, łańcuchów i pejczów. Tam właśnie weszła Hope St. Germaine. Santos gwizdnął pod nosem. Pięć dni ją śledził i w końcu uzyskał coś konkretnego. Ale żeby tutaj? Pokręcił głową. Gdyby nie przekonał się na własne oczy, gdyby nie jechał za nią i nie widział, jak wysiada z samochodu i ubrana na czarno, z twarzą ukrytą za woalką, szybko wchodzi do środka, nigdy by nie uwierzył. Prawie ją miał. Nasunął głębiej na oczy czapkę nowoorleańskiej drużyny Saints i wysiadł z auta. Jackson, korzystając ze swoich źródeł, odkrył, że St. Germaine podjęła ostatnio z banku dwadzieścia pięć tysięcy dolarów w gotówce. Sprawdził też, że nie wpłaciła tych pieniędzy na żaden inny rachunek, w każdym razie jego informatorzy nic o tym nie wiedzieli. Podejmowanie gotówki nie jest jeszcze przestępstwem. Poza tym zdobyta nielegalnie informacja nie była żadnym dowodem. Santos potrzebował zatem czegoś więcej: potwierdzenia, że Hope zastawiła na niego pułapkę. Wszedł do klubu, pochylając nisko głowę. Nie chciał, żeby ktoś go rozpoznał. Wiele lat temu dokonał tu rutynowej kontroli, po której klub został zamknięty. Jeśli dobrze pamiętał, raptem na siedemdziesiąt godzin. Wydział nie miał ani pieniędzy, ani ludzi, by zajmować się każdym przypadkiem łamania prawa, tym bardziej gdy sprawa dotyczyła dobrowolnego seksu między dorosłymi. Choćby to był seks o szczególnym charakterze. Rozejrzał się po wnętrzu. Było tu elegancko i miło, wystrój nieco staroświecki, wyszukany, dość zaskakujący jak na miejsce dostarczające sadomasochistycznych uciech. Ale też Rack przyciągał bogatą klientelę, ludzi nawykłych do najwyższego standardu, nawet w takim klubie. Przecisnął się wśród gości odzianych w czarne, nabijane ćwiekami skóry, zatrzymał na moment, by przepuścić jakiegoś mężczyznę, który prowadził na smyczy swojego „przyjaciela”. Przy barze kobieta obuta w piętnastocentymetrowe szpilki opierała nogę na nagich plecach swojego towarzysza, traktując je jako podnóżek. Santos skrzywił się, kiedy wbiła ostry obcas w żywe ciało. W barwnym tłumie, gdzie strój był wyrazem seksualnych upodobań, można było też dojrzeć najzwyczajniej ubranych ludzi - szare garnitury bankierów i księgowych. Nigdzie nie widział Hope St. Germaine. Musiała pójść do pomieszczeń prywatnych. Zaklął i rozejrzał się raz jeszcze. Wejście na zaplecze wymagałoby interwencji prawa. - Hej, ogierze. - Podeszła do niego wysoka, mocno zbudowana kobieta i ujęła go pod ramię. - Można na ciebie liczyć? - spytała schrypniętym głosem. - Wyglądasz na faceta, który dobrze leje. Santos spojrzał w mocno umalowane oczy. Rozpoznał Sama-Samantę. Spotykał go, kiedy pracował jeszcze w Dzielnicy. Sam był męską prostytutką i transwestytą. Teraz mógł - albo mogła - się przydać. - Cześć, Samanto - uśmiechnął się powściągliwie. - Co taka miła dziewczyna robi w takim miejscu? Poznała go, szeroko otworzyła zdziwione oczy i chciała odejść. Santos przytrzymał ją za rękę. - Nie masz chyba zamiaru mnie zostawić, prawda? Bądź grzeczna, Samanto, nie rób scen. - Jestem grzeczna, detektywie. Pożartować nie można? Santos ścisnął szeroką dłoń o starannie umalowanych paznokciach. - Chodź ze mną, Sam, pogadamy. - Pociągnął ją w odosobniony kąt i stanął plecami do ściany, by widzieć salę. - Powiedz, co się tu dzisiaj dzieje. Samanta zaczęła drżeć. - Nic się nie dzieje. - Chodzi o pokoje na zapleczu. Chcę wiedzieć, kto tam jest. Samanta wygładziła czarną, satynową suknię, rozciętą na dwie części i złączoną na bokach srebrnymi łańcuchami. - Naprawdę nic nie wiem. - Nie? A czym się tak denerwujesz? Przecież tylko pytam. - Ja? Niczym. - Drżysz jak listek. Masz coś na sumieniu? - Santos przysunął się bliżej. - Wiesz, że mogę cię zdjąć za pół tuzina różnych sprawek. Nigdy nie lubiłaś pierdla, prawda, Samanto? Chłopcy nie są dla ciebie zbyt mili... Pobladła. - Zostaw mnie, proszę. Jeżeli ktoś się dowie, że sypnęłam... - Interesuje mnie dama w średnim wieku. Wyższe sfery. Pieniądze i pozycja. Samanta przygryzła wargę, zerkając nerwowo na boki. - Wiesz, o kim mówię?- Santos popatrzył jej w oczy. - Widzę, że wiesz. To powiedz. To bardzo ważna sprawa. Osobista. Milczała przez chwilę, po czym przysunęła się bliżej. - To prawdziwa suka - szepnęła. - Tak zlała mojego przyjaciela, że przez tydzień leżał w szpitalu. Santosowi mocniej zabiło serce. Miał ją. Miał! - Coś jeszcze? - Lubi młodych, takich prawdziwych macho. - Sam pociągnęła nosem. - Jest tu teraz? Zwilżyła wargi i skinęła głową. - Przyszła niedawno. Nigdy z nikim nie rozmawia, na nikogo nie patrzy. - No dobrze, przyszła. I co dalej? - Poszła prosto na górę. Podobno każe mówić do siebie Violet. Violet? Czyli Fiolek. Przybrała imię od kwiatu. Tak jak inne Pierron. - To Chop podsyła jej chłopców, prawda? Twarz Samanty stężała. - Nic o tym nie wiem. - Ja wiem. - Santos schwycił ją za rękę i ścisnął tak mocno, że się skrzywiła. - Chop obsługuje większość tych, którzy tu przychodzą. Ile bierze? I co jej załatwia? - Nigdy nie byłam w pokojach, ale słyszałam, że suka płaci od paru stów do paru tysięcy. Zależy na co ma ochotę.

Posted in: Bez kategorii Tagged: robert lewandowski kolor włosów, koty z niebieskimi oczami, pasemka na krótkie włosy,

Najczęściej czytane:

Trzeba było coś zrobić z bronią. Diaz nie zniszczył pistoletów,

jak zawsze robili Brian i Milla, lecz ukrył je na wypadek, gdyby miały przydać się im w przyszłości. Miał w pobliżu samochód, przyleciał do Chihuahua i zajął się tam rzeczami, o których wolał nie mówić. Potem ... [Read more...]

- Wiem.

Jego twarz wciąż pozostawała doskonale nieruchoma, co bardzo deprymowało Millę. Zresztą wszystko w tym człowieku było deprymujące, chociaż pewnie mogłaby minąć go na ulicy w ogóle nie ... [Read more...]

iła jej, że Chase nie mówi prawdy. ...

155 Znowu. Ręce jej lekko drżały i wylało się trochę kawy. Poparzyła sobie rękę. - Powiedział mi, że to nie on podpalił tartak. - Wiem. - Ale nie wiesz, co się stało. - A ty wiesz? - wyszeptała. Serce łomotało jej jak szalone. Kim jest ten człowiek, który tyle wiedział i cały czas milczał? Kim jest jej mąż, z którym się kochała? Ile tajemnic miał przed nią przez te wszystkie lata? Ile myśli zachował tylko dla siebie? - Brig pojechał do tartaku, żeby załatwić sprawę z Jedem Bakerem. Pobili się u nas w domu, ale Brig był przekonany, że Jed jeszcze nie dostał za swoje. Przyjechał za późno. Tartak stał już w płomieniach. Zobaczył Williego, wbiegł do środka i go wyciągnął. Wrócił po Jeda i starał się go wydostać. - W jego oczach nagle pojawił się mrok. Mówił ledwie słyszalnym szeptem. - Nie udało mu się, bo między nimi była ściana ognia. - A Angie? Chase odwrócił wzrok i patrzył w dal. - Brig przysięgał, że nie wiedział, że ona tam jest. Nie widział jej z Jedem. Dowiedział się później. - O Boże. - Cassidy nagle zrobiło się zimno. Poczuła się tak, jakby weszła do ciemnego, lodowatego jeziora. Przypomniała sobie pożar, sięgającą nieba ścianę płomieni, chmury dymu i wstrętny, oślepiający strach... Chase znowu na nią spojrzał. - Powiedział, że pomogłaś mu uciec. Uparłaś się, żeby wziął twojego konia. Pokiwała w milczeniu głową. - I dałaś mu medalik świętego Krzysztofa. - Wpatrywał się w nią tak uporczywie, że nie mogła odwrócić wzroku. - Chyba nosił go cały czas. Miał go tej nocy, kiedy wrócił. Łzy napłynęły jej do oczu. Zacisnęła zęby, żeby się nie rozpłakać. Kubek wypadł jej z rąk na ganek i stoczył się między paprocie i azalie. - On nigdy cię nie zapomniał, Cass. - Dlaczego wrócił akurat teraz? Odwrócił wzrok. - Chase? Co powiedział? Chase podniósł się z kanapy i usiadł na ławie, na której Cassidy trzymała bose stopy. Ujął je w ciepłe dłonie, które niosły pocieszenie. - Bo nadszedł czas. Wrócił, bo chciał się dowiedzieć, kto podpalił tartak. Wiedział, że oskarżono jego. Postanowił poznać prawdę. Miał pieniądze i sądził, że nikt go nie rozpozna. Prosił, żebym mu pomógł. Kupno drewna i cała reszta, to był tylko kamuflaż. - Ale przecież ludzie by go rozpoznali? Zgolił brodę... - Na początku nikomu by się nie pokazywał. Poza tym wyglądał inaczej. Miał złamany nos, bo przytrafił mu się wypadek, gdy pracował w tartaku. Twarz mu się trochę zmieniła. - A ty go poznałeś? Przełknął z trudem ślinę, mocniej ścisnął jej łydkę, a potem się podniósł i pociągnął ją, żeby wstała. - Oczywiście. - A ja bym go poznała? Wpatrywał się w nią przez chwilę, która wydawała się wiecznością. Odezwał się niskim, pełnym uczucia głosem, którego nie była w stanie pojąć. - Nie sądzę, Cass. Chmury odpłynęły, odsłaniając słońce. - Może chciałabym się z nim pożegnać. Objął ją mocniej i przyciągnął do siebie. - Ja też. Chwyciła go rękami w pasie i trzymała mocno. - Ja... Przepraszam, za cały ból, jaki ci zadałam. Przez Briga... - Ćśśś. To już za nami. - Jego oddech połaskotał ją we włosy. Łzy popłynęły jej po policzkach. - Tak? - Zastanawiała się, czy kiedyś naprawdę o wszystkim zapomną, czy duch Briga McKenziego będzie ich dręczył zawsze. - Musimy pozwolić, żeby to umarło. - Ale jak? Dopóki nie dowiemy się, kto podpalił tartak, kto zabił Angie, kto... - Wzdrygnęła się, i przesunęła rękami po jego plecach. Poczuła silne mięśnie pod koszulą. - Kto był ojcem jej dziecka? - Myślisz, że to on? - spytał Chase. Stał nieruchomo, a jego ciało nagle zesztywniało. - Nie wiem, o Boże, nie wiem. - Przywarła do niego rozpaczliwie, głaszcząc go po ramionach. Pocałował ją. Jego oczy jaśniały z przejęcia. - Cass, kocham cię. - Zamrugał, jakby wstydził się do tego przyznać. Jakby te dwa słowa miały nadać kurs ich ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 www.loftapart.wroclaw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste