tłuszczu tak grubą, że można ją było krajać. Na
drugim półmisku pyszniły się trzycentymetrowej grubości hamburgery. Słoiki z majonezem i musztardą oraz litrowy dzban ketchupu dopełniały obrazu. - No? I jak ci się podoba? Malinda spojrzała na dumnie uśmiechniętą piątkę Brannanów. Co robić, zastanawiała się poważnie. Postanowiła na początek uśmiechnąć się. - Znakomicie! Naprawdę znakomicie! Jack rzucił się w jej kierunku, odsunął krzesło. - Krzesło dla pani - rzekł z ukłonem. Malinda nie zdążyła jeszcze usiąść, a Dawid już podsuwał jej salaterkę z frytkami. Potem były hamburgery. Bułki wyglądały jak ugniecione pięścią. Malinda ostrożnie chwyciła soczystą, zniekształconą kulę i przy okazji potrąciła podsuwaną jej z drugiej strony butelkę z ketchupem. Z palcami ociekającymi tłuszczem rozglądała się za serwetką. - O, przepraszam - Jack zerwał się od stołu. Oderwał kawałek papierowego ręcznika z leżącej przy zlewie rolki i podał Malindzie. - My lubimy bardzo soczyste hamburgery - dodał puszczając do niej oko. JEDNA DLA PIĘCIU 117 Soczyste? Malinda popatrzyła na swój talerz. Nawet cała rolka ręcznika nie wystarczy. Powstrzymując westchnienie sięgnęła po widelec. Nie było go. Wsunęła rękę pod brzeg talerza, potem uniosła go i zajrzała pod spód. - Jakiś problem? - zapytał Jack odgryzając ogromny kęs hamburgera. - Szukam widelca. - Po co ci widelec? Hamburgery najlepiej je się ręką. Uniósł swego hamburgera, żeby jej to udowodnić. - A frytki? - Malinda niepewnie spojrzała na swój talerz. - Też palcami - doradził Darren. Wziął z półmiska frytkę, zanurzył w ketchupie i wsadził do ust. Uznawszy hamburgera za mniejsze zło Malinda ostrożnie odgryzła kawałek. Otworzyła oczy ze zdziwienia, a jej kubki smakowe stanęły na baczność. Niemożliwe, by coś, co wygląda tak okropnie, mogło być takie smaczne. Chcąc się upewnić, Malinda odgryzła następny kęs. - Niezłe, co? - zapytał wpatrzony w nią Jack. - Niezłe? - wybełkotała poprzez trzeci kęs. - To jest przepyszne. Wytarła usta - wytarła właśnie, a nie osuszyła jak dama, zauważył Jack - i sięgnęła po frytki. W tej chwili panującą przy stole ciszę przeszyło monstrualne beknięcie. Wszystkie ręce zamarły w pół ruchu. Wszystkie głowy zwróciły się w stronę Jacka. - To nie ja. - Popatrzył na nich niewinnie i zaprzeczył ruchem głowy.